Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że "nie może być tak, że dzisiaj przerzuca się odpowiedzialność z jednego końca na drugi, a najczęściej lokuje się ją tylko i wyłącznie w stosunku do pilotów". "Pilot umie tyle, ile go nauczono, pilot ma takie nawyki, w jakich go wykształcono i wyszkolono" - przekonywał podczas środowej wizyty w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim.
Komorowski podkreślił, że na raporty trzeba patrzeć nie przez pryzmat rozliczania, ale przez pryzmat "konieczności uniknięcia ryzyka na przyszłość".
Odnosząc się do raportu MAK powiedział: "Dzisiaj mamy krytykę raportu rosyjskiego, jest za co go krytykować - za jednostronność, za (...) unikanie odpowiedzi na najtrudniejsze pytania - także o to, czy nie było współudziału w braku decyzji o uniemożliwieniu lądowania samolotu polskiego w Smoleńsku".
"Ale chciałem powiedzieć, że czekając na raport polski, trzeba mieć w sobie siłę i odwagę, żeby powiedzieć: w polskim interesie, w interesie polskiego pilota leży to, aby wyciągnąć jak najwięcej doświadczeń, nawet jeśli to boli, z każdego raportu, choćby to był nawet raport chiński" - powiedział.
Prezydent apelował, aby "w sprawach katastrof lotniczych, w jak najmniejszym stopniu ulegać prostym emocjom, a w jak największym stopniu szukać źródła nowych doświadczeń, nawet tych najboleśniejszych, które dają się przekuć na rozsądne rozwiązania".
Odnosząc się do raportów podkreślał, że "to musi być zbiorowa, mądra praca". "Mówię to w głębokim przeświadczeniu, że w Wojsku Polskim, Siłach Powietrznych inaczej się myśli o tych sprawach niż w publicznej debacie, także tej, którą wczoraj oglądaliśmy na posiedzeniach połączonych komisji" - powiedział prezydent.
Komorowski zaznaczył, że "wojska lotnicze przeżyły dramatyczne katastrofy razem z całą Polską". "Niewątpliwie trzeba z tego wyciągać wnioski, nie wnioski natury politycznej, nie wnioski natury czysto emocjonalnej, ale wnioski osadzone w realiach funkcjonowania sił zbrojnych, w realiach tego wszystkiego, co decyduje o bezpieczeństwie, ale i o skuteczności całego procesu szkoleniowego, całego procesu przygotowywania sił zbrojnych na ewentualną najtrudniejszą próbę" - powiedział.
"Trzeba jednak wyciągać wnioski, które uczynią nas wszystkich głęboko przekonanymi o tym, że chcemy być mądrzejsi o dramatyczne doświadczenia. Regulaminy wojsk lotniczych pisane są krwią, krwią żołnierzy, którzy stracili życie w wyniku popełnionych błędów, mankamentów, niedoskonałości. I tylko w ten sposób mogą się kumulować doświadczenia po to, aby błędów unikać na przyszłość" - zaznaczył prezydent.
Komorowski dodał też, że są dobre perspektywy dla dalszego modernizacji sił powietrznych. "Mamy prawo wszyscy oczekiwać, że będzie równie - jak nowoczesny sprzęt - dobre i nowoczesne dowodzenie. Tego mamy obowiązek oczekiwać, to trzeba także egzekwować" - zaznaczył.
Przypomniał, że sam użył kiedyś takiego sformułowania, które oddawało "istotę polskich marzeń" o sile, nowoczesności sił zbrojnych, które wywodzi się jeszcze z okresu międzywojennego, że "lotnik polski, jak trzeba będzie, to i na drzwiach od hangaru czy stodoły poleci". Prezydent podkreślił, że to międzywojenne powiedzenie nie zostało przekute na nowoczesność, na przezwyciężenie ograniczeń materialnych przed 1939 rokiem.
"Przypomniałem to w momencie, kiedy do służby w Wojsku Polskim wchodziły już supernowoczesne samoloty wielozadaniowe F-16, jako sygnał, że dotrwaliśmy (...) do momentu, kiedy rozpoczyna się intensywny proces modernizacji" - powiedział Komorowski.
Prezydent przyznał, że pierwotnie miał gościć w bazie lotniczej w Krzesinach, ale plany pokrzyżowała mu pogoda. "Pogoda, jak to często bywa, krzyżuje plany i żołnierskie, ale i polityczne. Piloci wiedzą dobrze, że trzeba przed pogodą czasami się ukorzyć, po prostu uznać, że ona decyduje w ogromnej mierze o tym, co można zrobić, jak można wykorzystać nowoczesność, umiejętności, doświadczenie, a jak się tego nie da zrobić" - powiedział prezydent.
Na podstawie: PAP