W sobotę o godzinie 12.00 nastąpiło oficjalne rozpoczęcie Międzynarodowych Pokazów Lotniczych AIR SHOW – 2011 w obecności Ministra Obrony Narodowej Tomasza Siemoniaka, Dowódcy Sił Powietrznych gen. broni. pil. Lecha Majewskiego oraz prezydenta miasta Radomia Andrzeja Kosztowniaka. Mowę otwierającą AIR SHOW 2011, wygłosił Dowódca Sił Powietrznych. Gen. Majewski.
Sygnałem do rozpoczęcia wojskowych pokazów była pieśń "Marsz Lotników" w wykonaniu Orkiestry Reprezentacyjnej RP, po której nastąpił przelot biało czerwonych iskier, reprezentujących polskie Siły Powietrzne.
Za Iskrami przeleciała formacja sześciu śmigłowców SW-4 Puszczyk a następnie odrzutowce w polskich barwach: F-16, MIG-29, SU-22.
Na pokazy „sprowadzono" doskonałą, słoneczną pogodę, która pozwoliła zrealizować program pokazów niemal w 100 procentach. Zabrakło tylko zrzutu skoczków spadochronowych z flagami uczestniczących w Air Show państw w czym przeszkodził zbyt silny wiatr.
Który pokaz był najlepszy? Dla nas trud i ciężka praca każdego z pilotów biorących udział w Air Show zasługuje na wyróżnienie. Jednak na zgromadzonej publiczności zdecydowanie największe wrażenie wywarły występy włoskiego i francuskiego zespołu akrobacyjnego.
Włosi latający w zespole 10 samolotów Aermacchi MB-339PAN po raz ostatni wystąpili w Polsce w 2001 r., a Francuzi - wykonujący pokaz na ośmiu samolotach Alpha Jet - cztery lata temu.
Włoski Frecce Tricolori zachwycił publiczność po pierwsze liczbą aż 10 maszyn jednocześnie prezentujących skomplikowany program.
Drugi zachwycający element ich występu to dymy, których Włosi naprawdę nie oszczędzali. Niebo bezustannie spowijały biało-czerwono-zielone smugi. Po trzecie publiczność rozbawił włoski komentator, który podczas występu Trójkolorowych Strzał prowadził narrację radosną polszczyzną.
Podczas prezentacji włoskiego programu dziewięć maszyn wykonuje akrobacje w szyku, a wokół nich wiruje dziesiąty samolot - solista. Wszystko to w obfitych kłębach trójkolorowego dymu robiło niesamowite wrażenie.
Skład Frecce Tricolori: mjr Jan Slangen, kpt. Mirco Caffelli, kpt. Fabio Martin, kpt. Gaetano Farina, kpt. Stefano Centioni, kpt. Marco Zoppitelli, kpt. Mattia Bortoluzzi, por. Filippo Barbero, kpt. Piercarlo Ciacchi, kpt. Fabio Capodanno, ppłk Marco Lant (dowódca, w czasie pokazu pozostaje na ziemi i z załogą utrzymuje kontakt radiowy).
Za to francuski zespół akrobacyjny Patrouille de France rozpoczął pokaz sympatycznym gestem wypuszczając biało-czerwone dymy jako ukłon w stronę gospodarzy pokazów.
Do 1980 r. piloci Patrouille de France latali na szkolno-treningowych samolotach Fouga CM 170 Magister. W następnym roku rozpoczęli eksploatację całkowicie nowych odrzutowych samolotów Alpha Jet, produkowanych w kooperacji niemiecko-francuskiej.
Zespół składa się z dziewięciu pilotów, jednak w pokazach bierze udział ośmiu. Dziewiąty pilot pełni rolę rezerwowego by w każdym momencie móc zastąpić każdego z pozostałych członków zespołu poza lecącym na czele zgrupowania.
Skład Patrouille de France: mjr Cedric Tranchon, kpt. Guillaume Smets, kpt. Philippe Castagnet, mjr Gauthier Dewas, kpt. Paco Wallaert, kpt. Jean-Noel Guy, kpt. Sylvain Pillet, kpt. Antoine Hauser, kpt. Ludovic Bourgeon (rezerwowy).
Patrząc na kunszt pilotażu a nie ilość i barwność pozostawianych dymów, należy przyznać, że Patrouille de France zaprezentowali w powietrzu perfekcyjnie przygotowane widowisko, na które składały się doskonale dopracowane figury grupowe i pokazy indywidualne z niebezpiecznymi mijankami na małych wysokościach. Na koniec piloci wyrysowali na niebie serce przebite strzałą.
Włosi i Francuzi przygotowali dla widzów najwięcej atrakcji. Zachwycające figury, zawrotne mijanki, serca malowane na niebie i obfite kolorowe dymy oczarowały widownię.
Tymczasem jedną z głównym atrakcji Air Show miała być pozorowana walka polskich F-16 z parą Migów 29.
Jednak według zasłyszanych wypowiedzi, nie było to takie przedstawienie na jakie się widownia nastawiła. Był to raczej pokaz manewrowości samolotów na średnich prędkościach a samej inscenizacji walki trzeba było się bardziej domyślać. Do tego całość była stanowczo za krótka.
Doskonałe pokazy na szybkich maszynach to nie tylko Włosi i Francuzi. Nasz zespół Biało-Czerwonych Iskier pokazał jak wiele można wycisnąć z tych już wiekowych maszyn.
Biało-Czerwone Iskry od powstania grupy nieustannie eksploatują szkolno-bojowy samolot odrzutowy TS-11 Iskra. Egzemplarze wykorzystywane do podniebnych akrobacji zmodernizowano na początku lat 90. Maszyny zostały wyposażone w nowoczesny system nawigacyjny a działko zastąpiono urządzeniami do wytwarzania dymów. Na potrzeby akrobacji zmodernizowano też drążek sterowy.
Obecnie Iskry latają w składzie 7-osobowym. Skład: ppłk Jerzy Leń, kpt. Tomasz Czerwiński, kpt. Mariusz Szymla, mjr Jacek Jaworek, kpt. Tomasz Łukaszczuk, mjr Dariusz Karwowski, kpt. Maciej Kopiel.]
Para Su-22 z bazy w Świdwinie zaprezentowała w powietrzu jednoczesny przelot w dwóch konfiguracjach skrzydeł o zmiennej geometrii. Jeden z samolotów leciał ze skrzydłami ustawionymi pod bardzo ostrym kątem dla największych prędkości a drugi demonstrował lot ze skrzydłami rozpostartymi dla lotu o najlepszej manewrowości.
Wspaniałe maszyny można było podziwiać nie tylko w czasie dynamicznych pokazów, ale także na wystawie statycznej.
Długie kolejki zwiedzających ustawiały się aby na chwilę wejść do jednego z kilku transportowych Herkulesów i przekonać się na własne oczy, jak wygląda taki samolot w środku.
Atrakcją na wystawie statycznej były samoloty szturmowe A-10 Thunderbolt. Ich piloci chętnie opowiadali o możliwościach tej maszyny zachwalając niezwykle wytrzymałą konstrukcję samolotu podczas wykonywania operacji bliskiego wsparcia sił lądowych.
Ciekawostką było stoisko koreańskie, gdzie można było obejrzeć model południowo-koreańskiego samolotu KAI T-50 Golden Eagle, który wystartował w przetargu na polski samolot szkolno-bojowy. Koreańczycy zachwalali swoją maszynę recytując jej walory techniczne jak z rękawa, a wszystko odbywało się pod czujnym okiem Włochów, prezentujących maszynę Aermacchi M-346, również startującą we wspomnianym przetargu.
W sobotę nad radomskim lotniskiem przeleciał też natowski E-3 Sentry AWACS z charakterystycznym wielkim radarem na grzbiecie.
Pierwszy raz polska publiczność mogła zobaczyć szwajcarski zespół akrobacyjny Patrouille Suisse, którego historia sięga końca lat 50. ub. wieku.
Początkowo latali oni na brytyjskich myśliwcach Hunter Hawker by w 1994 r. przesiąść się do amerykańskich myśliwców F-5 Tiger E.
Znakiem rozpoznawczym Patrouille Suisse jest biały krzyż wymalowany na spodzie samolotu.
Skład Patrouille Suisse: ppłk Daniel Hösli "Dani", kpt. Marc Zimmerli "Zimi", kpt. Reto Amstutz "Tödi", por. Gunnar Jansen "Gandalf", kpt. Gaël Lachat "Gali", kpt. Michael Meister "Maestro", kpt. Simon Billeter "Billy", komentatorzy: Mario Winiger "Wini", Alban Wirz "Alban".
Patrouille Suisse zaprezentowali bardzo ciekawy i oryginalny program, wykonując popisy akrobacji solowej jak i pokazując precyzję pilotażu w ciasnym szyku.
Również pierwszy raz w Radomiu zobaczyliśmy chorwackie "Krila Oluje" - „Skrzydła Burzy". Chorwaci mieli w programie 23 figury, zaprezentowali beczkę wykonaną przez wszystkie sześć samolotów jednocześnie, narysowali dla widzów serce na niebie i wykonywali przeloty lustrzane. Popisowym numerem chorwackiego zespołu był przelot pięciu samolotów w szyku na plecach.
Ta młoda formacja, którą tworzą piloci z 93. bazy lotniczej w Zemunik, zadebiutowała w 2004 roku. Do występów Krila Oluje wykorzystują szkolno-treningowe samoloty Pilatus PC-9M produkcji szwajcarskiej.
Skład zespołu: mjr Damir Barisic, kpt. Bozen Tadic, kpt. Sinisa Hucika, mjr Matija Vrduka, mjr Nenad Hasnek, kpt Edvard Kristo, por. Darko Belancic (komentator).
Pierwszym polskim zespołem, który pokazał „jak to się u nas lata", był Zespół Akrobacyjny Orlik na turbośmigłowych, dwumiejscowych PZL-130 Orlik z charakterystycznymi pomarańczowymi końcówkami skrzydeł.
Zespół zadebiutował w lipcu 1998 r. i jak dotąd dawał pokazy swego kunsztu m.in. w: Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Grecji, Francji, Belgii, Holandii, Czechach. Orlik lata w 7-osobowym składzie.
Piloci w idealnym szyku wykonywali kolejne figury jak diament czy pistolet a na finał zaprezentowali swój popisowy numer - rozkwitającą różę.
Skład Orlików: kpt. Dariusz Stachurski, kpt. Piotr Jabłoński, mjr Zbigniew Kosterna, kpt. Krzysztof Kidacki, kpt. Dariusz Stańczyk, por. Michał Czerwiec, por. Michał Anielak, kpt. Robert Osys (rezerwowy), ppłk Arkadiusz Leśniewski (dowódca).
Należy wspomnieć też o dwugodzinnym pokazie Aeroklubu Polskiego w którym można było zobaczyć wiele atrakcyjnych maszyn lotnictwa ogólnego jak i zabytkowych samolotów bojowych.
Zaprezentował się Mig-15, replika sławnego RWD-5R, Luscombe Phantom 2 a wspaniałymi akrobacjami zachwycały Extra 300 i dwupłatowy Steen Skybolt.
Na imprezie nie zabrakło entuzjastów fotografi, zarówno tej amatorskiej jak i profesjonalistów. Każdy z nich chciał zrobić jak najlepsze zdjęcie, a niektórzy swym fotograficznym sprzętem wzbudzali zainteresowanie równie duże jak przelatujące samoloty. Ale nie zapominajmy, że "dobry fotograf nawet kalkulatorem zrobi doskonałe zdjęcie".
Organizatorami imprezy były Siły Powietrzne RP, Urząd Miejski w Radomiu, Aeroklub Polski, Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne SWAT i Port Lotniczy Radom S.A. Honorowy patronat nad pokazami objął prezydent Bronisław Komorowski.
Organizacja imprezy była zadowalająca. Na radomskie Air Show zjechali widzowie z całej Polski, którzy zachwalali ilość dobrze oznakowanych parkingów i transport autobusowy. Nie było problemów z biletami i dzięki temu, że ustawiono bardzo dużo kas, wejście na teren lotniska odbywało się płynnie.
Niestety widzowie narzekali na bałagan w programie niedzielnych pokazów. W niedzielę w kasach rozdawano PROGRAM pokazów, który aktualny był tylko w sobotę i nijak miał się do tego, co w rzeczywistości działo się na niebie. Jednak po bałaganie programowym jaki panował do rozpoczęcia pokazów na oficjalnej stronie internetowej Air Show, można się było spodziewać, że w tym względzie organizatorzy nas nie zaskoczą na plus.
Bardzo wiele osób narzekało na makabrycznie głośną muzykę, która zagłuszała dźwięk silników i uniemożliwiała normalne przebywanie w promieniu kilkudziesięciu metrów od głośników. Pochwały z ust komentatora dla firmy nagłaśniającej były naprawdę nie na miejscu, bo publiczność przyszła głownie na pokazy lotnicze a nie koncert muzyki nowoczesnej.
Muzyka to jeden z elementów po którym można stwierdzić, że organizatorzy chwilami zapominali jakiego typu imprezę organizują (lub odpowiedzialne za organizacje niektórych elementów były osoby, które niekoniecznie widziały jakiekolwiek pokazy lotnicze). Kolejna kwestia to irytujące wielkie balony, reklamy i inne cuda marketingu zasłaniające widok na samoloty. Wyszło na to, że samoloty były dodatkiem do jarmarku straganów, z których wiele nie miało nic wspólnego z lotnictwem (ubezpieczenia, kolczyki, nowoczesne okna czy kotły grzewcze).
Czy było zbyt drogo? Według jednych tak a innych nie. Cena 40 zł za bilet małą nie jest, zwłaszcza przy imprezie na 180.000 ludzi, których wpuszcza się na trawnik lotniska. Z pewnością można było wprowadzić bilet rodzinny, bo dla 4 osobowej rodziny przyjazd i spędzenie całego dnia na radomskim Air Show było już pokaźnym wydatkiem.
Czekamy na opinie
Byłeś na Air Show? Jak oceniasz organizację? Co Ci się szczególnie podobało a co zdecydowanie należy poprawić? Czekamy na komentarze.
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.