Załoga samolotu lecącego do Kolonii w dniu 3 września ubiegłego roku, poinformowała wieżę kontroli ruchu lotniczego w Bahrajnie 22 minuty po opuszczeniu Dubaju o włączeniu się sygnalizacji przeciwpożarowej. Samolot był już na wysokości przelotowej 32 tys. stóp i około 260 km od Dubaju kiedy skręcił w prawo, aby powrócić na lotnisko macierzyste. Śledztwo wykazało, że pożar wybuchł w tylnej części kadłuba przy sterze wysokości. Bardzo prawdopodobne jest, że po 5 minutach po wykryciu pożaru dym dotarł do kabiny pilotów, którym obniżył widoczność w kabinie do takiego poziomu, iż były nie czytelne wskazania instrumentów lotniczych.
Dane z rejestratora pokazują anomalie w ruchu sterami wysokości, które nie reagowały odpowiednio na działania pilota. 7 minut po zainicjowaniu alarmu kapitan przekazał kontrolę nad 747 do pierwszego oficera i ogłosił brak tlenu. Przenośne butle z tlenem znajdują się w kabinie pilotów. Przez kolejne 22 minuty na rejesratorze nie pojawia się informacja aby pierwszy pilot współpracował z kapitanem. Odrzutowiec miał podejść na Międzynarodowe Lotnisko w Dubaju na pas 12L. Obaj piloci zgineli 16 kilometrów przed lotniskiem uderzając w instalacje wojskowe.
Na podstawie: Flightglobal